Jako, że wczoraj mieliśmy dużo zwiedzania, dziś będzie więcej plażowania. Zwiedzimy południe wyspy. Na dobry początek czeka nas długa jazda do najbardziej oddalonego punktu trasy. Długa, chociaż szybka, gdyż jedziemy autostradą.
Mapa przejazdu (kliknij tutaj):
śniadanie w Puerto de Mogan
Gdy docieramy do Puerto de Mogan, musimy znaleźć miejsce parkingowe. Warto pamiętać, że miejsca oznaczone białymi liniami to miejsca darmowe, liniami niebieskimi to miejsca, które opłaca się w parkomacie. Żółte linie z kolei informują nas o tym, że w danym miejscu pod żadnym pozorem nie wolno parkować. Po wyjściu z samochodu pierwszą rzeczą, jaką robimy, to szukanie miejsca, w którym zjemy śniadanie. Udaje nam się znaleźć przyjemny bar przy plaży i zamawiamy ośmiorniczki oraz talerz tapas, na którym znajdują się dwa rodzaje sera, ziemniaczki, oliwki, słone papryczki, kalmary, dwa rodzaje ryb oraz placek z ziemniaków.
Już po śniadaniu możemy pozwiedzać miasto. Idziemy promenadą przy plaży, podziwiając góry i ocean, między którymi położone jest Puerto de Mogan.
wenecja wysp kanaryjskich?
Spacerujemy też w okolicach kanału, dzięki któremu Puerto de Mogan zwane jest „Wenecją Wysp Kanaryjskich”. Kanał biegnie mniej więcej przez środek miasta i prowadzą przez niego małe, niebieskie mostki. Wedle mojej opinii nazwanie miasteczka Wenecją jest trochę niesłuszne. Miałam przyjemność być w Wenecji i zupełnie nie przypomina ona Puerto de Mogan. Miasto ma zupełnie inny klimat. Tu, gdzie jesteśmy, jest kolorowo i słonecznie, rośnie wiele pięknych kwiatów, drzew palmowych i innego typu roślinności, której brakuje we Włoszech.
Docieramy też do portu. Znajduje się tu mnóstwo miejsc cumowniczych. Lokalni usługodawcy oferują różne rejsy i wycieczki. Można między innymi pożeglować wśród delfinów i nauczyć się nurkować.
Na skałach w porcie znajduje się dużo krabów. Gdy spojrzymy przed siebie, zobaczymy w oddali plażę, obok której przechodziliśmy oraz wspaniałe klify, od której co rusz odbijają się wysokie fale.
Zawracamy i zwiedzamy drugą część portu. Mijamy ukwiecone uliczki, między które niedługo wejdziemy.
Odbijamy w stronę centrum i idziemy uliczkami. Znajdują się przy nich białe domy z kolorowymi zdobieniami, a do tego rośnie przy nich mnóstwo barwnych kwiatów. Wygląda to bajecznie.
Następnie zawracamy w kierunku samochodu, który zostawiliśmy na samym początku miasteczka.
dalsza droga na południu wyspy
Udajemy się w dalszą drogę. Po drodze mijamy plażę Playa de Tauro.
główny kurort- playa de amadores
Docieramy do Playa de Amadores. W ramach odpoczynku od zwiedzania spędzimy tu trochę czasu na plaży. Woda jest czysta i bardzo ciepła. Idealne warunki do plażowania. Radzę jednak zawsze posiadać dobry krem z filtrem, aby uniknąć poparzeń, bo słońce praży niemiłosiernie. Wojtek po wczorajszej wycieczce w górach lekko się przypalił i teraz przebywanie na słońcu jest dla niego problemem. Drugą radą jest wybranie miejsca na skrajnych częściach plaży. Na środku piasek jest grubszy i ciężko się po nim spaceruje. Do tego w tym miejscu, w wodzie są wielkie kamienie, które mnie niestety pokaleczyły podczas wyjścia z wody.
Po odpoczynku wyruszam na spacer po plaży. Wchodzę na falochron, skąd dobrze widać plażę i położone nad nią wysoko na skałach luksusowe hotele.
Jestem w szoku, że z południa Gran Canarii widać Teneryfę i szczyt wulkanu Teide. Z resztą nie byłam tego pewna, dopóki nie upewniłam się w internecie na innym serwisie podróżniczym, że to właśnie to.
Na plaży Amadores spędzamy około dwóch godzin. Wracamy do auta inną drogą i podziwiamy plażę z góry.
Jedziemy dalej. Polecam jechać drogą wzdłuż oceanu. Mapa Google skieruje Was prawdopodobnie na autostradę, bo jest szybciej, ale w tym wypadku nie przejechalibyście obok kolejnych pięknych plaż i turystycznych miasteczek. Mijamy między innymi Playa de Puerto Rico.
wyspa w kształcie serca i anfi del mar
Dziesięć minut później docieramy do Los Caideros. Parkujemy na parkingu Monte Anfi. Znajdujemy windę i zjeżdżamy nią w dół, mając widok na plażę Anfi del Mal z wyspą w kształcie serca.
Obok plaży znajduje się małe centrum handlowe, w którym zamawiamy mały posiłek – pizzę i grzanki. Trzeba liczyć się z tym, że na południu, w turystycznych miejscowościach, ceny są dużo wyższe niż w innych rejonach Gran Canarii. Płacimy trochę więcej niż zazwyczaj, ale przynajmniej tak naładowani mamy dużo energii na zwiedzanie.
Kierujemy się na wyspę. Przechodzimy przez mostek, z którego widzimy podobny kanał jak ten w Puerto de Mogan, również otoczony kamieniami. Roślinność na wyspie jest bardzo zadbana. Podziwiamy piękne kwiaty oraz palmy.
Wracamy lewą stroną wyspy, skąd mamy dobry widok na plażę. Widać, że jest ona bardzo popularna. Znaczenie może mieć nie tylko tutejsza, charakterystyczna wyspa, ale też wspaniały piasek, który został przywieziony z Karaibów. Można tu się poczuć naprawdę ekskluzywnie. Dużo osób uważa, że Anfi del Mar to najpiękniejsza plaża na Gran Canarii. Ciężko mi to ocenić, bo takie kurorty są zupełnie nie w moim klimacie. Ja lubię małe, bezludne miejsca, takie jak na przykład odwiedzaliśmy z Wojtkiem na wyspie Brač w Chorwacji.
droga wzdłuż oceanu- PATAVALACA, ARGUINEGUIN
Ruszamy w dalszą drogę wzdłuż oceanu. Przejeżdżamy przez kolejne kurorty. Mijamy miasteczka Patalavaca i Arguineguin.
Później jedziemy tuż nad samym oceanem. Zaczynają się wspaniałe widoki na malutkie plaże, o których wiedzą zapewne tylko miejscowi. Do tego widzimy brązowe skały, które razem z niebieskim oceanem tworzą typowy krajobraz Gran Canarii.
co jeszcze warto zobaczyć na południu Gran Canarii?
W planie zwiedzania południa wyspy miałam jeszcze Posito Blanco– niewielkie osiedle, o którym czytałam na innym blogu podróżniczym. Nie można się po nim poruszać samochodem. Można spokojnie pospacerować w Marinie wśród pięknych domków i jachtów. Jedna blogerka napisała, że miejsce to kojarzy jej się z Beverly Hills z serialu „Beverly Hills 90210”. Niestety nie będziemy mieli okazji tego ocenić. Robi się późno, inni chcą się wykąpać, a ja bardzo chcę zobaczyć słynne wydmy oraz latarnię Faro de Maspalomas.
Po kolejnych parudziesięciu minutach jazdy dojeżdżamy do parkingu Maspalomas przy ulicy Av. Cristóbal Colón. Odkrywamy jednak, że nieco wcześniej były darmowe miejsca parkingowe przy ulicy, więc zawracamy. Niestety akurat miejsca zostały zajęte, więc jedziemy dalej i ostatecznie zostawiamy auto przy małym hoteliku Palmeral Oasis. Jeśli komuś nie zależy na czasie, to można się stamtąd przespacerować.
FARO DE MASPALOMAS
Tak jak wspominałam, mamy zamiar zobaczyć tutejsze wydmy. Wiemy, że przed nami około 20 minut marszu do plaży, więc czym prędzej ruszamy w drogę. Docieramy do parkingu Maspalomas i stamtąd nie mamy problemu ze znalezieniem odpowiedniej trasy, bo kierujemy się prosto w kierunku widocznej w oddali latarni Faro de Maspalomas.
W końcu dostrzegamy ocean. Podziwiamy z jednej strony promenadę Paseo de las Meloneras, a z drugiej rozbijające się o skały duże fale. Nieco dalej jest plaża, a za nią jeszcze niezauważalne stąd wydmy.
Docieramy na plażę i znów się rozkładamy. Po krótkim relaksie decydujemy się na wycieczkę na wydmy. Wojtek postanawia zostać z całym bagażem na miejscu, a cała reszta rusza, aby zdążyć przed zachodem słońca. Po krótkiej wędrówce ukazują nam się piękne widoki. Na dodatek całe niebo zakrywają chmury, które tworzą niepowtarzalny, lekko mroczny klimat.
DUNAS DE MASPALOMAS- kolejny “MUST SEE”
Dunas de Maspalomas to jedno z najbardziej popularnych miejsc na Gran Canarii i przyciąga mnóstwo turystów z całego świata. Pustynny krajobraz leżący nad oceanem to wspaniała okazja do zrobienia pięknych zdjęć. Te niesamowite widoki ciągną się na długość 6 kilometrów. Jest to największy tego typu obszar na Wyspach Kanaryjskich. My zobaczymy zaledwie malutki kawałek, ale i tyle wystarczy, by poczuć piękno tego miejsca.
Niezwykła flora wysp kanaryjskich
Na wydmach można podziwiać również niezwykłą roślinność. Podobno jednak niewiele jej zostało i z tego powodu zostały wyznaczone specjalne szlaki, aby ją jak najbardziej chronić.
wspaniały zachód słońca
Zawracamy z wydm do Wojtka i tuż za chwilę następuje niezwykły zachód słońca. Bawimy się cieniami, robimy głupie zdjęcia, a gdy słońce całkiem się chowa, zwijamy graty i idziemy do samochodu.
Jedziemy już po ciemku autostradą do naszej Arinagi. Dobrze pamiętam, że spada wtedy deszcz i po raz pierwszy w czasie wycieczki włączamy wycieraczki. Docieramy na miejsce, gdzie wciąż pada, dlatego wchodzimy do apartamentu i tego dnia już nigdzie nie wychodzimy.
Jak Wam się podoba południe Gran Canarii? Zupełnie inny klimat niż podczas naszej wczorajszej wycieczki, prawda?
Dziękujemy za przeczytanie wpisu!
Jeżeli uważasz, że jest on ciekawy, będzie nam miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w komentarzu.
Więcej wpisów z Gran Canarii znajdziecie tutaj:
Poniżej są bezpośrednie odnośniki do kolejnego i poprzedniego odcinka.
Wszystkie nasze podróże: Podróże
Zapraszamy Was również na nasz Instagram oraz fanpage na Facebooku, gdzie możecie być z każdą naszą podróżą na bieżąco.
Do zobaczenia! 🙂