Z powodu wczorajszej pochmurnej pogody mamy nadzieję dzisiaj trochę poplażować. Niestety dzień znowu zaczyna się nieciekawie, więc postanawiamy zwiedzić stolicę Gran Canarii z nadzieją, że później się przejaśni. Wyruszamy trochę później niż zwykle, za to wyspani. Jedziemy autostradą wprost do miasta, po chwili już jesteśmy w Las Palmas de Gran Canaria. Zostawiamy auto na jednym z tańszych parkingów niedaleko dzielnicy Vegueta. Niestety chyba nie ma bezpłatnych miejsc postoju, a jeśli jakieś są, to znalezienie ich graniczy z cudem. To typowe dla stolic.
Las Palmas, Vegueta
Las Palmas to największe miasto jakie odwiedzimy podczas całego wyjazdu. W pierwszych chwilach naszej wędrówki nie czuje się, jakby to była stolica. W uliczkach jest pusto i nie panuje hałas. Szybko docieramy do dzielnicy Vegueta, tutejszej starówki. Stajemy przy najważniejszym zabytku Gran Canarii, którym jest Katedra Świętej Anny. Jej budowa zaczęła się w 1497 roku i trwała 73 lata.
Odbywamy krótką wędrówkę przy zabytkach w dzielnicy Vegueta. Możemy tu zobaczyć między innymi dom Kolumba czy pomnik Nestora Alamo.
widoki z dachu katedry Las Palmas
Następnie docieramy na główny plac przy Katedrze Świętej Anny i spotykamy więcej ludzi. Bawią się tu dzieciaki z lokalnej szkoły. Mimo, że sezon turystyczny skończył się parę tygodni temu, to miejsce cieszy się dużą popularnością. Wjeżdżamy na górę katedry. Widoki stamtąd są świetnie. Można z góry obejrzeć całe Las Palmas. Szczególnie ciekawy jest widok położonych coraz to wyżej domków. Osiedle zaczyna się nisko, a kończy się paręnaście pięter wyżej. Wyróżniającym się budynkiem jest Ratusz, który znajduje się na tym samym placu, co katedra.
Dużo gorsza jest panorama z drugiej strony. Widok oceanu psują platformy znajdujące się przy porcie.
Po wszelkich sesjach zdjęciowych zjeżdżamy dokładniej obfotografować plac. Znajdują się na nim pomniki psów. Jest ich dokładnie 8, a ich zbiór nazywany jest Perrot de la Plaza. Psy są symbolem Wysp Kanaryjskich. Ich nazwa pochodzi od słowca canis (tłum. pies).
kanaryjskie śniadanie na starówce Las Palmas
Czas na drugie śniadanie. Wchodzimy w wąską uliczkę, gdzie teściowie wcześniej wypatrzyli bar-kawiarnię. Okazuje się, że to strzał w dziesiątkę. Zamawiamy tam kawkę, soki z pomarańczy, pieczone ziemniaki z sosem mojo i tosty. Wojtek stwierdza, że to najlepsze tosty, jakie jadł. Posmarowane były sosem pomidorowym własnej produkcji i przykryte świeżą szynką hiszpańską, a do tego idealnie przypieczone. Nawet tyle miesięcy po powrocie nie może o nich zapomnieć. Knajpka nazywa się La Taberna de El Monje. Leży tuż obok samej katedry. Poniżej zdjęcia lokalu i okolicy wykonane w czasie oczekiwania na posiłki.
Po posiłku ruszamy dalej. Przechodzimy przez kolejne wąskie uliczki, fotografujemy ciekawsze zabytki, których jest tu niestety niewiele.
Docieramy do Plaza de Cairasco, na którym znajduje się ciekawy zabytek oraz niewielki pomnik.
Las Palmas, Triana
Po pewnym czasie docieramy Triany, czyli dzielnicy, w której znajdziemy dużą promenadę (Mayor de Triana), na której po obu stronach znajdują się sklepy. Na życzenie mojego szwagra odwiedzamy sklep z żelkami, w którym wybiera sobie po trochę różnych rodzajów słodyczy. Następnie robimy zdjęcia, próbując odwzorować pozy z pomników. Czy nam to wychodzi? Nie wiem, ale jest przy tym dobra zabawa.
Zaczęło się przejaśniać. W porównaniu do warunków pogodowych z rana, teraz na niebie znajduje się dużo mniej chmur. Powoli kierujemy się z powrotem parking, aby przejechać w inne miejsce Las Palmas. Oczywiście mówię tu o plaży.
Docieramy do auta i jedziemy dalej autostradą na północ wzdłuż oceanu.
Docieramy na kolejny parking, z którego będziemy mieli bliżej do plaży, którą mamy w planach odwiedzić. Parkingi obok Playa de Las Canteras są niestety bardzo drogie, dlatego wybieramy położony nieco dalej Parking Aparcamiento Sanapú.
playa de Las Canteras
Po drodze mijamy Parque de Santa Catalina– mały park, przy którym kupujemy lody. Po około 15-20 minutach spaceru docieramy na plażę Las Canteras. Rozkładamy się i spędzamy tu parę dobrych godzin. Temperatura jest bardzo wysoka, bo przekracza 30 stopni. Poparzeni członkowie wycieczki leżą pod parasolem, inni się opalają. Korzystamy też z idealnej do pływania wody – nawet Wojtek się kusi. Ja, według swojego zwyczaju, w trakcie plażowania wyrywam się na pół godziny porobić zdjęcia.
Najpierw idę w stronę La Isleta. Jest to półwysep, na którym można zobaczyć piękną, wulkaniczną rzeźbę terenu. Można na niego pojechać i przespacerować się wśród ciemnych skał. La Isleta jest bardzo ciekawa i sprawia, że plaża Las Canteras dzięki takim widokom jest wyjątkowa.
Następnie zawracam i idę w drugim kierunku. Z oddali widać most na autostradzie GC-2 oraz budynek z białą wieżą- Alfredo Kraus Auditorium. Jest trochę pod światło, dlatego ciężko zrobić dobre zdjęcia.
Potem wracam do reszty i robię jeszcze kilka fotek.
Słońce coraz niżej i można się trochę pobawić cieniem. Ciężko mi jest wysiedzieć tyle czasu w jednym miejscu.
A gdy słońce jest już zupełnie nisko, powstają takie oto fotografie.
Po zachodzie wracamy na kolację do stałej miejscówki w Arinadze. Zbyt dobre jest tutaj jedzenie i nie jesteśmy w stanie zdecydować się na kolację w innym miejscu.
Dziękujemy za przeczytanie wpisu!
Jeżeli uważasz, że jest on ciekawy, będzie nam miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w komentarzu.
Więcej wpisów z Gran Canarii znajdziecie tutaj:
Poniżej są bezpośrednie odnośniki do kolejnego i poprzedniego odcinka.
Wszystkie nasze podróże: Podróże
Zapraszamy Was również na nasz Instagram oraz fanpage na Facebooku, gdzie możecie być z każdą naszą podróżą na bieżąco.
Do zobaczenia! 🙂