Poniższy wpis jest kontynuacją naszego piątego dnia pobytu na Gran Canarii. Wcześniejszą część znajdziecie tutaj.
Mapa przejazdu (kliknij tutaj):
Wsiadamy do auta i kontynuujemy podróż drogą GC-200 na południe. Po kilkunastu zakrętach zatrzymujemy się przy drodze, bo wydaje nam się, że jest tu niewielki punkt widokowy. Rzeczywiście stoi jakaś tabliczka, ale niestety z tekstem po hiszpańsku, więc nie dowiadujemy się, co tu widzimy. Wydaje mi się, że chodzi tu o formacje skalne, do których prowadzi mała ścieżka.
Jedziemy dalej trasą pełną serpentyn. Przed nami kolejne niesamowite krajobrazy naturalne. Mijamy też pierwsze urocze, małe wioski.
W końcu docieramy do celu, czyli do miejscowości El Risco, w okolicy której chcemy zobaczyć jeziorko Charco Azul. Do samej miejscowości mogą wjeżdżać jedynie miejscowi, dlatego polecam zostawić auto na oznaczonym parkingu niedaleko restauracji.
Przyjazd do El Risco
Przechodzimy na drugą stronę ulicy i drogą pod górę wchodzimy do El Risco. Aby wejść na właściwy szlak prowadzący do jeziorka musimy przejść przez wioskę. I przekonujemy się, że to się bardzo dobrze składa, bo jest tu pięknie. Mieszkańcy bardzo dbają o swoje miejsce zamieszkania, jest mnóstwo zieleni i kwiatów, podwórka są zadbane. A to wszystko na tle natury, górskich krajobrazów daje świetny efekt.
Charco Azul
Aby dotrzeć na ścieżkę wystarczy nigdzie nie skręcać, iść cały czas prosto, dopóki nie zobaczymy pierwszego drogowskazu kierującego do jeziorka. Na pierwszy znak trafiamy zaraz po przejściu przez mostek. Drugi i ważniejszy wskazuje, że trzeba skręcić z aktualnej trasy w prawo i zejść wąską ścieżką w dół. Udajemy się w tym kierunku i za chwilę jesteśmy w gąszczu wśród zarośli. Trochę mnie stresuje każdy krok do przodu, bo boję się, że wskoczy na mnie jakiś pająk albo ugryzie wąż.
Na szczęście po jakimś czasie droga się poszerza. Docieramy też do miejsca, w którym widać pozostałości po wodzie- takie białe plamy o kształcie płynącej wody na szarych skałach. Niestety ani śladu jakiegokolwiek płynu, tylko wielka susza.
Docieramy do końca szlaku. Jesteśmy pewni, że jest to oczekiwane jeziorko Charco Azul. Odrobinę wody rzeczywiście jest, ale jeziorkiem z wodospadem byśmy tego nie nazwali. Bardzo zdziwieni nie jesteśmy, bo już zauważyliśmy wcześniej, że jest bardzo sucho, ale za to bardzo zawiedzeni. Miałam nadzieję zobaczyć przepiękną, błękitną lagunę. Tak opisywane jest to miejsce na innych blogach podróżniczych.
Zawracamy. W pewnym momencie zauważamy za nami dwie spacerujące kobiety. Trochę nas dziwi ten widok, bo nad „jeziorkiem” nikogo nie spotkaliśmy, więc nie mamy pojęcia skąd się tam wzięły. Teściowie idą trochę szybciej, sporo mnie, Wojtka i Tomka przegonili, dlatego nie mam za bardzo czasu się nad tym zastanawiać. Dopiero podczas wspólnej rozmowy przy kolacji dochodzimy do wniosku, że prawdopodobnie była dalsza część ścieżki, której nikt z nas nie widział, i która prowadziła do jeziorka z wodospadem. Trochę ciężko w to uwierzyć, bo szlak wydawał się kończyć w miejscu, do którego dotarliśmy.
Spacer po wiosce El Risco
Do auta wracamy tą samą drogą. Po raz kolejny mijamy wspaniałą roślinność i przechodzimy przez wioskę. To kolejna szansa na zrobienie świetnych zdjęć.
Już zupełnie blisko samochodu zmieniamy trasę i zamiast iść prosto, tym razem skręcamy w lewo. Dzięki temu wychodzimy tuż przy samej restauracji. Robię trzy fotki i po około dwugodzinnej wycieczce wracamy do auta. Według informacji, które uzyskałam, przeszliśmy około 3,75 km.
Drogi na Gran Canarii
Jedziemy dalej. Zamiast zdjęć, tym razem nagrywam filmiki. Niestety po chwili musimy zjechać z drogi GC-200 na autostradę GC-2, gdyż nasza trasa jest obecnie w pewnej części zamknięta. Oddalamy się trochę od oceanu i psują się widoki. Na szczęście kawałek dalej z pomocą GPSa można zjechać z autostrady z powrotem na drogę GC-200 i dojechać do koniecznego do odwiedzenia punktu widokowego- Mirador del Balcon. Dojeżdżamy do naszego celu i parkujemy w niewielkiej zatoczce. Dalej już jechać nie można.
Mirador del Balcon
Schodzimy kamiennymi schodami do zawieszonego na skale punktu obserwacyjnego. Nie bez powodu dostał on nazwę balkonu. Na samym dole wieje ogromnie silny wiatr. Można odpocząć od upału i trochę się ochłodzić, mając wspaniałe widoki na zachodnie wybrzeże wyspy. Robią na nas wrażenie długie klify i pieniące się u ich stóp fale. Gdy skierujemy nasz wzrok na najdalej widoczny punkt na północy, zobaczymy cypel Punta de Sardina. Na zachodzie, gdy ma się szczęście, można dostrzec wznoszący się ponad chmury wulkan El Teide położony na sąsiedniej wyspie- Teneryfie.
Kontynuujemy drogę, gdyż zostało jeszcze trochę do zobaczenia. Zjeżdżamy z punktu widokowego w dól i kierujemy się dalej na południe. Droga coraz bardziej oddala się od oceanu.
Małe miasteczka przy GC-200
Zmieniają się trochę krajobrazy. Teraz przejeżdżamy przez mnóstwo małych miasteczek. Położone są jedno za drugim: El Cruce, El Albercon, La Hoyilla…
Po takim szeregu miasteczek znowu robi się dziko. Nie kłamali z tym, że droga GC-200 jest warta przejechania. Nie można tego przegapić. Co chwilę mamy wiele możliwości fotograficznych. Nie zapomnij o aparacie z naładowanymi bateriami i pustą kartą pamięci! Jazda po tej wężowatej drodze jest czymś wyjątkowym. Mimo, że nie jedziemy już nad oceanem, to są tutaj zupełnie inne skały i roślinność, co czyni trasę spektakularną.
Zbliżamy się do naszego kolejnego punktu wycieczki, czyli Los Azulejos. Kolorowe formacje skalne widać już z daleka.
Los Azulejos
Wkrótce zatrzymujemy się przy drodze. Jest dużo miejsca, aby postawić samochód. Wychodzimy z pojazdu i nie spiesząc się fotografujemy okolicę. Los Azulejos to niezwykła formacja skalna na wyspie. Jej nazwa dosłownie oznacza „fontannę płytek”, ze względu na kolor skał przypominający portugalskie kafelki. Kolory te są spowodowane procesem utleniania.
Z miejsca postoju można zaobserwować też wspaniałe krajobrazy leżącej poniżej doliny. Słońce już powoli zbliża się ku zachodowi, więc można podziwiać świetne efekty świetlne.
Ładnie tutaj, ale wracamy do auta, bo po tym długim dniu chcielibyśmy jeszcze skorzystać z kąpieli w oceanie.
Molino de Viento
Po kilkudziesięciu zakrętach robi się mniej dziko i zaczyna się szereg małych, bardzo blisko od siebie położonych miasteczek. W jednym z nich- El Molino de Viento znajduje się Molino de Viento. Jest to nieduży, dobrze zachowany młyn. Bardzo fotogeniczny 🙂 Znajduje się przy samej drodze, więc nie sposób go nie zauważyć. Nie zatrzymujemy się, robimy zdjęcie z samochodu, mimo że jest możliwe nawet zwiedzenie wiatraka wewnątrz.
Stąd mamy już 20 minut do Playa de Puerto Rico. Wybór tej plaży był spowodowany tym, że znajduje się w tej chwili najbliżej nas poza plażą Amadores, którą już widzieliśmy i Taurito, która jednak była mniej chwalona w internetowych przewodnikach.
Wkrótce docieramy na parking. Jest płatny, ale parkomaty nie przyjmują pieniędzy. Pytamy lokalnych, ale mówią, że nie trzeba płacić, więc zaoszczędzamy kilka euro. Z parkingu mamy widoki na luksusowe hotele i palmy.
Playa de Puerto Rico
Po paru minutach docieramy na plażę. Jest już niemal pusta, mamy niecałą godzinę przed zachodem słońca na kąpiel.
Playa de Puerto Rico to nie jest duża plaża, ale ma czysty, miękki piasek, nawet podczas wchodzenia do wody. W okolicy jest wiele sklepów i miejsc do jedzenia. Jest to dość ruchliwy obszar, ponieważ w pobliżu jest wiele kurortów, a sama plaża znajduje się pomiędzy dwoma marinami. W porównaniu do na przykład Playa de Amadores prezentuje się mniej ciekawie, ale jeśli fotografuje się ją podczas zachodu słońca, to można powiedzieć, że też ma coś w sobie.
Korzystamy z ostatnich promieni słońca tego dnia, a później wracamy do Arinagi. Jemy kolację w naszej stale odwiedzanej restauracji. Jak już wspomniałam, dzisiejszy dzień był moim ulubionym podczas całego pobytu na Gran Canarii. Najbardziej podobał mi się wąwóz Barranco de Guayedra z dwoma plażami. Cieszę się, że udało mi się odkryć to miejsce, bo jak wiadomo plaże na wyspie to głównie wielkie kurorty i ciężko znaleźć coś kameralnego. Niezwykłym miejscem było też miasteczko Puerto de Las Nieves. To jedna z dwóch miejscowości, obok miasteczka Tejeda, która najbardziej mi zapadła w pamięć. Ciężko nie wspomnieć o drodze GC-200. Rewelacja! A Wam jak się podoba?
Dziękujemy za przeczytanie wpisu!
Jeżeli uważasz, że jest on ciekawy, będzie nam miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w komentarzu.
Więcej wpisów z Gran Canarii znajdziecie tutaj:
Poniżej są bezpośrednie odnośniki do kolejnego i poprzedniego odcinka.
Wszystkie nasze podróże: Podróże
Zapraszamy Was również na nasz Instagram oraz fanpage na Facebooku, gdzie możecie być z każdą naszą podróżą na bieżąco.
Do zobaczenia! 🙂