Tego dnia będziemy zmieniać miejsce noclegowe. Jemy ostatnie śniadanko w apartamencie, robimy zdjęcia na pamiątkę z tarasu i ruszamy. Pierwsze cel to mała miejscowość Argiroupoli. Można je nazwać miasteczkiem wodospadów. Spacerujemy i podziwiamy kolejne odkrycie na Krecie. Ta wyspa jest bardzo różnorodna i za to ją pokochałam.
Kolejny nasz cel to jezioro Kournas- znowu zupełnie inny klimat. Podoba nam się, chociaż byłoby jeszcze milej, jakby było słoneczko i można by było bez stresu popływać rowerkiem wodnym. Nie decydujemy się na to i dobrze wyszło, bo… byśmy zmokli. Na szczęście popadało akurat jak byliśmy pod daszkiem w knajpce z widokiem na jezioro. Mogliśmy tylko współczuć tym, co akurat pływali po wodzie.
Po wizycie nad jeziorkiem pojechaliśmy dalej na zachód do Saint George Monastery. Miejsce to znajduje się niedaleko miejscowości Vamos. Bardzo fajne, klimatyczne miejsce. Później pojechaliśmy na spacer po miasteczku Douliana. Też pięknie! Znaleźliśmy małe wąskie uliczki, piękne, ukwiecone podwórka oraz… ciszę i spokój.
Wieczorkiem pojechaliśmy na obiad i spacer po stolicy- Chani. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że mi się tu spodoba. Nie lubię większych miast, ale to akurat ma taki inny, fajny klimat, przynajmniej jeśli mówimy o starówce. Chania ma fajną promenadę, klimatyczne uliczki, charakterystyczne zabytki i ciekawy port. Z minusów- mieliśmy problem ze znalezieniem parkingu, do tego w mieście są korki i ulice są zatłoczone.
Po zachodzie słońca docieramy do Kisamos, gdzie będziemy spać i skąd będziemy podróżować w następnych dniach.
Mapa przejazdu: tu