Nadszedł ostatni pełny dzień na Krecie. Dzisiaj w planach perełka zachodniej Krety, czyli plaża Elafonisi. Wyjeżdżamy z Kisamos i jedziemy bezpośrednio na plażę. Pogoda jest piękna (w końcu!). Relaksujemy się godzinami na plaży, idziemy na spacer na wysepkę Elafonisi. Robimy dużo zdjęć i korzystamy z wakacji. Ruszamy się z plaży dopiero, jak robimy się głodni.
Po obiedzie mamy plan na pobliską plażę Kedrodasos. Podjeżdżamy najbliżej jak się da, ale okazuje się, że czeka nas spore zejście nieco dzikim szlakiem w dół. W związku z tym, że już trochę późno i nie wiemy, ile czasu nam zajmie zejście, odpuszczamy. Wojtek tylko na chwilę wznosi drona i robi zdjęcia z góry. Naprawdę widoki są cudowne.
Wracamy do auta i ruszamy na północ, aby zobaczyć zachód słońca na plaży Falasarna- czytałam, że jest piękny. Dojeżdżamy na miejsce i okazuje się, że wieje straszny wiatr… Siedzimy na plaży i około godzinkę czekamy, aż schowa się słońce. Nie do końca jest nam przyjemnie, marzniemy i wieje na nas piaskiem. Mega żałuję, że odpuściliśmy Kedrodasos. Gdybym mogła cofnąć czas, zeszlibyśmy szlakiem na dół, zostalibyśmy do końca dnia, a Falasarnę byśmy odpuścili. Przynajmniej mam powód, aby wrócić na Kretę. Plus jest taki, że jechaliśmy z południa na północ bardzo widokową drogą przez góry przy zachodnim wybrzeżu. Spotkaliśmy też kilka osiołków.
Mapa przejazdu: tu
Następnego dnia przed wylotem zajeżdżamy jeszcze do klasztoru zwanego Holy Trinity (Agia Triada). To tylko 3 kilometry od lotniska Chania. Później wracamy samolotem do Gdańska z mnóstwem pięknych, nowych wspomnień w naszych głowach.