Imieninowa wycieczka: Jezioro Ruskie- Pasym- Restauracja Pod Kogutem (Tylkowo)- Michałki- Miłuki- Krzywonoga- Rudziska Pasymskie
To był udany dzień i od początku pełen przygód. Nie udało nam się zjechać z ekspresówki dobrym zjazdem, przez co pojechaliśmy przez Barczewo, dzięki czemu przypadkiem odkryliśmy mało znane Jezioro Ruskie. Do Pasymia dotarliśmy dopiero po godzinie jazdy. A tam spokojnym krokiem i nigdzie się nie spiesząc zaglądaliśmy w każdy zakamarek miasteczka. Potem pojechaliśmy polną drogą „Ostrów”, skąd było widać panoramę Pasymia. Tak jak się spodziewaliśmy, widoki z drona były ekstra. Z każdej strony otaczało nas ogromne jezioro Kalwa, które ma sporo małych wysepek. I te konie dookoła… Świetny klimat!
Potem była godzinka pływania i opalania się na plaży, po czym zgłodnieliśmy. Znalazłam w google dobrze ocenianą restaurację niedaleko Pasymia, więc pojechaliśmy tam. Budynek wyglądał fajnie na zewnątrz, więc nie obyło się bez sesji. Po obiadku (pyszny rosołek, Wojtek też chwalił placki) wybraliśmy się na objazd okolicy. Najpierw minęliśmy miejscowość Michałki, a później zatrzymaliśmy się na chwilę w Miłukach. Było tam bardzo klimatycznie. Miejscowość leży w lesie, nad jeziorem. Mnóstwo tam małych pomostów.
Najbardziej z wyjazdu zapamiętaliśmy chyba naszą podróż do Rudzisk Pasymskich. Nieźle przetestowaliśmy wtedy nasze autko. Jechaliśmy kilka kilometrów wąską drogą przez las, gdzie mieścił się tylko jeden samochód. W pewnym momencie mijaliśmy się z jednym autem, wjeżdżając w krzaki. Taki plus, że dowiedzieliśmy się, że Jeepowi można ufać.
Rudziska Pasymskie, a właściwie opuszczony ośrodek Rudka, bo to on był naszym celem, okazał się miazgą. Chętnie wróciłabym tam jeszcze raz. Chociaż teraz bałabym się sto razy bardziej, bo ostatnio przeszliśmy z Wojtkiem grę „The medium”- horror, którego akcja toczy się w bardzo podobnym miejscu.