Dzień zaczynamy już przed wschodem słońca i szykujemy się do sesji ślubnej. Przyszykowani bierzemy statyw i ruszamy w kierunku najpiękniejszych miejsc w Lagos.
Sesja ślubna w Portugalii, w Lagos
Pierwsze kadry wykonujemy o wschodzie słońca na plaży Praia do Camilo, a pozostałe na klifach Ponta da Piedade.
Warunki do robienia zdjęć były trochę ciężkie. Mieliśmy mnóstwo pomysłów na super kadry, ale byliśmy nieco ograniczeni, gdyż statywu nie dało się postawić w każdym miejscu. Brakowało nam fotografa, który byłby w stanie zrobić dużo więcej niż my. Ewentualnie trochę by nam pomógł pilot, który wyzwalałby migawkę aparatu. W powodu jego braku musiałam trzymać kieckę i biegać po schodach. Miało to jednak plusy, bo większość fotek była dzięki temu naturalna. Pomimo kilku problemów jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało nam się zrobić kilka zdjęć. To super pamiątka i cudownie wspominamy tą sesję, jak i całą podróż poślubną.
Sesja zajęła nam mnóstwo czasu. Aż 4 godziny! Nie wypalił nam plan, aby wszystkie zdjęcia zrobić przy wschodzie słońca i część była niestety robiona przy ostrym świetle. Sam spacer na klify Ponta da Piedade nie był najszybszy, gdyż ciężko chodzi się w sukni ślubnej. Poza tym po drodze zaczepiało nas mnóstwo ludzi. Niektórzy klaskali, inni uśmiechali się, gratulowali… Jedna pani podwiozła nas w drodze powrotnej do apartamentu. Portugalczycy to bardzo mili i otwarci ludzie.
Spacer na plażę Meia Praia
Po powrocie przebieramy się, jemy śniadanie i wychodzimy. Znowu jesteśmy niewidzialni dla ludzi, już nikt się nie uśmiecha do nas na ulicy. Za to panie w sklepie nas zapamiętały i za każdym razem jak później przychodziliśmy, uśmiechały się do nas.
Przechodzimy kawałek przez starówkę, gdyż naszym celem jest przejście przez most przy Marinie, a później zejście na plażę Meia Praia.
Największa plaża w Lagos- Meia Praia
Przechodzimy obok Mariny, dworca kolejowego, chwilę idziemy wzdłuż torów i w końcu schodzimy na plażę. Ciężko mi tu złapać jakieś kadry, gdyż jedyne co tu widzimy to ludzie, piasek i woda, czyli typowa plaża, taka jak w Polsce. Tylko morze ładniejsze i czystsze. Chowam aparat i powoli spacerujemy brzegiem oceanu. Docieramy powolnym tempem aż do miejsca, gdzie nie ma dalej przejścia- do cypla z małą biało- czerwoną latarnią.
Jesteśmy tu praktycznie sami, bardzo rzadko ktoś tędy przechodzi. Plażujemy, kąpiemy się i zbieramy piękne muszelki. Przywożę później do domu całą siatkę- mniejszych i większych. Większe muszle z plaży Meia Praia, mniejsze (zupełnie inne) z innych plaż przez nas odwiedzanych- Praia dos Estudantes oraz Praia do Pinhão. Najlepiej zbierać je wcześnie rano- jest ich wtedy najwięcej.
Odwiedzamy też wspomnianą wcześniej latarnię. Po drugiej stronie „zalewu” na drugim cypelku jest druga latarnia- biało- zielona.
Musimy wracać, bo słońce już coraz niżej. Nasze cienie z upływem czasu coraz dłuższe.
Wieczór w restauracji
Po dwóch godzinach spaceru docieramy do restauracji Camilo w celu zjedzenia czegoś. Mega zmęczeni i głodni dowiadujemy się na miejscu, że niestety nie ma dla nas miejsca, a przed nami jeszcze czeka mnóstwo ludzi w kolejce. Jesteśmy zmuszeni poszukać innej restauracji, a w Camilo robimy rezerwację na kolejny dzień. Zapisaliśmy się na jeden już z ostatnich wolnych terminów. Musieliśmy mieć wielkie szczęście, że dwa temu udało nam się tam zjeść. Zatrzymujemy się w restauracji blisko naszego apartamentu. Zamawiam pierwszy raz w życiu małże. Nawet smaczne. Do tego oczywiście sangria.
A jutro ostatni pełny dzień naszego pobytu. Popłyniemy w rejs.
Dziękujemy za przeczytanie wpisu!
Jeżeli uważasz, że jest on ciekawy, będzie nam miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w komentarzu.
Więcej wpisów z Portugalii znajdziecie tutaj:
Wszystkie nasze podróże: Podróże
Zapraszamy Was również na nasz Instagram oraz fanpage na Facebooku, gdzie możecie być z każdą naszą podróżą na bieżąco.
Do zobaczenia! 🙂